Wykrój 603 (kieszenie wg 602) z Burdy
dla dzieci 1/2012, bluza
z tęczowego polaru, który został po uszyciu sukienki.
Zaczęło się
kiepsko, od zamieszania przy szukaniu wykrojów, bo niektóre wkładki
w wykrojami miałam osobno i szukałam na arkuszu z innej Burdy.
Swoją drogą, mogliby te arkusze jakoś lepiej oznaczać, chociaż
wpisać numer magazynu, bo trudno się zorientować. Trochę
czasu na tym straciłam i dodatkowo wkurzyłam się przy
odrysowywaniu wykrojów, bo linie były niewyraźne i poplątane.
Polar jest pasiasty,
dlatego pierwszym zadaniem było ułożenie materiału tak, by paski
się zgadzały, bo bluza jest na suwak, więc przód składa się z
dwóch części. Z jednej strony szycie takiego materiału jest
fajne, bo po paskach od razu widać, czy wszystko jest równo i
pasuje. Jednak nie wzięłam pod uwagę tego, że w ten sposób
zużyję znacznie więcej materiału i trochę mi zabrakło. Na samym
początku odkroiłam długi kawałek na szalik. I byłam na styk.
Właściwie materiału było jeszcze sporo, ale gdy zaczęłam
wycinać czteroczęściowy kaptur okazało się, że brakuje mi
materiału, żeby paski pasowały. Musiałam trochę zmniejszyć
kaptur. Wycinanie obszyć i
kieszeni zostawiłam sobie na deser.
Zszyłam szwy boczne
i szwy rękawów, zadowolona, że paski pasują i nie muszę nic
obrębiać, bo to polar.
Przypięłam rękawy
do podkrojów pach i tu się zaczęła zabawa, bo zobaczyłam, że
coś bardzo nie pasuje. Pomyślałam, że chyba źle wycięłam te
rękawy, dwa takie same zamiast lustrzanego odbicia, bo wcięcia się
nie zgadzały. Było już późno i pewnie dlatego dostałam
zaćmienia umysłu. Zaczęłam kombinować, może je podłożyć,
żeby było prosto, jak podczepić, może w ogóle skrócić bluzę,
żeby rękaw dochodził do końca. Nie miałam już materiału na
nowy rękaw. Jeżeli przypnę po całej długości, to szew rękawa
będzie leżał z tylu i rękaw może się przekręcać. Jeśli
przypnę tak, żeby szew leżał dobrze, to zabraknie mi materiału
na przyszycie z tyłu. Jedyną opcją wydawało mi się t skrócenie
tylu, tzn. wyrównanie górnego brzegu tak, żeby dochodził do
rękawa.
Całe szczęście
nic nie obcięłam tylko podpięłam szpilkami. Dopiero następnego
dnia zobaczyłam, że po prostu zszyłam rękaw na złą stronę!
Trochę prucia, ale obyło się bez cięcia. Poprawiłam.
Przyszedł czas na
wycięcie plis rękawów i paska podłożenia i okazało się, że
materiału brakuje. Na oko był, ale po szerokości a nie długości.
I tak musiałam pociąć przygotowany szalik.
Przyfastrygowałam
dół, żeby był takiej długości co pasek podłożenia. Tak samo
przyszyłam pliski, najpierw w ręku, żeby mi się nie rozjechało.
Wycięłam kieszeń
i tu znów pomyłka z tymi nieszczęsnymi paskami. Chciałam, żeby
kieszenie wtapiały się we wzór na przodzie, ale wycięłam je do
góry nogami. Trudno. Wszyłam suwak.
Tak wyglądała
wybrakowana część kaptura.
Zszyłam środkowy
szew kaptura na obu stronach, ostębnowałam szwy, zszyłam brzeg,
wywróciłam i załamka. Gdy zszywałam środkowy szew, to paski
ładnie do siebie pasowały, ale gdy przewróciłam na prawą stronę
okazało się, że pudło, zszyłam wszystko nie tak.
Prucie,
zszywanie, stębnowanie i prasowanie raz jeszcze, tym razem
poprawnie.
Przyszyłam kaptur,
najpierw zewnętrzną część do podkroju szyi, potem podwinięty
wewnętrzny kaptur, wszystko razem ostębnowane na zewnętrznej
części.
Szyło się niby
łatwo i przyjemnie, ale wkurzające były te wszystkie pomyłki.
Druga bluza ma być z jednobarwnego polaru, więc nie powinno być takich
niespodzianek.
Komentarze
Prześlij komentarz