Trzecie spodnie uszyłam z przetartych spodni sztruksowych. Przetarcie było pod pupą a spodnie męskie, więc wystarczyło materiału, żeby wykroić nogawki nowych spodni dla małego chłopca.
Korzystałam z tego samego wykroju.
Tym razem nie poprawiałam samowolnie kształtu nogawek i uszyłam szerszy pasek, mając na uwadze to, że poprzednio wyszły mi prawie biodrówki. Właściwie do paska miałam dwa podejścia, o tym za chwilę.
Materiału wystarczyło ledwo ledwo, zostało mało miejsca na szwy. Zrezygnowałam z zapinanych kieszonek, wycięłam zwykłe naszywane ze starych kieszeni sztruksów. Oczywiście węższe niż oryginalne, ale wykorzystałam stare obszycie góry kieszeni.
Obrębiłam wszystkie kawaki, przyszyłam kieszenie i cała zadowolona spięłam nogawki. Tak się rozpędziłam, że zszyłam tył z tyłem i przód z przodem, pojechałam po całości i nawet mnie nie zastanowiło, że nie powstały dwie nogawki tylko bardziej coś w rodzaju przodu i tyłu spódnicy. Zorientowałam się po niewczasie i musiałam wszystko pruć. A miałam malo miejsca na szwy, w dodatku materiał okazał się słaby - w końcu w swoim poprzednim spodniowym wcieleniu też się przecierał. Zszyłam nogawki jak trzeba, ale musiałam głębiej jechać na szwach, żeby materiał nie puścił. W jednym miejscu niestety pękł, musiałam zacerować.
Szycie tych spodni przeszło całe pod znakiem prucia. Na początku wycięłam za wąski pasek. Miał mieć docelowo jakies 3 cm szerokośi a mój, złożony na pół, ale jeszcze nie zszyty, miał 3 i pół. Malo, a na domiar złego krzywo go złożyłam i w jednym miejscu zrobiło się jeszcze wężej. Chciałam znowu go zszyc, żeby w tunel włożyć gumkę, a tu się wszystko rozpruwało. W końcu włożyłam gumkę, miałam taką szeroką trzycentymetrową i musiałam ją obciąć na dwa i pół centymetra, bo nie przechodziła. Tunel był zszyty byle jak, ale pocieszyłam się, że jak przyszyję go do góry spodni, to jednocześnie go dobrze zaszyję. No i gucio, zmarszył się (bo gumka była już w środku) i nie udało mi się go równo przypiąć. Znowu zrobiłam ten sam bład, co poprzednio - nie załapałam maszyną wszystkich warstw materiału i pojawiły się pęknięcia. Musiałam odpruć pasek, który już się do niczego nie nadawał. Co gorsza, podczas odpruwania znowu pękł materiał, tym razem na tyle spodni. w końvu nic dziwnego, materiał wyjściowy był już osłabiony, a ja go tak wymęczyłam. Na szczęście, nie wyrzuciłam wszystkich reszteki i udało mi się wycią nowy pasek. Materiału było mało i musiałam sztukować pasek z trzech części. Zrobiłam szerszy pasek, taki na cztery albo pięć centymetrów po złożeniu. Zszyłam go bez problemu, ale postanowiłam zmienić taktykę i nie wciągnęłam gumki od razu, ale najpierw przyszyłam pasek do góry spodni, zostawiając otwarte szwy z przodu (tam gdzie z założenia miał być bezgumkowy kawałek paska). Dopiero potem, już do całości, wciągnęłam gumkę. tak bylo znacznie prościej.
Nie wciągnęłam gumek w nogawki, tylko je podwinęłam i obszyłam. Później postanowiłam ostębnować po wierzchu zewnętrzne szwy nogawek - głupio, że już po podszyciu dołu, bo się zrobiła buła. I w ogóle nie wiem, czy to był dobry pomysł, bo teraz brzegi bardzo odstają. Na płasko jest dobrze, ale przy noszeniu bardzo to widać.
Naszyłam jeszcze łatkę na przetarcie z tyłu.
Po uszyciu spodnie wyglądały tak:
Po przymierzeniu spodnie okazały się za długie o kilka centymetrów.
Skróciłam je i coś mnie podkusiło, żeby jeszcze raz przetębnować szwy boczne. Znowu, na płasko wyglądało idealnie a i tak odstają. W dodatku przy podszyciu dołu stębnówka tworzy dodatkoą grubą warstwę, trudno, już nie będę tego poprawiać, ewentualnie przy przedłużaniu (odwijaniu dołu) w przyszłości.
Korzystałam z tego samego wykroju.
Tym razem nie poprawiałam samowolnie kształtu nogawek i uszyłam szerszy pasek, mając na uwadze to, że poprzednio wyszły mi prawie biodrówki. Właściwie do paska miałam dwa podejścia, o tym za chwilę.
Materiału wystarczyło ledwo ledwo, zostało mało miejsca na szwy. Zrezygnowałam z zapinanych kieszonek, wycięłam zwykłe naszywane ze starych kieszeni sztruksów. Oczywiście węższe niż oryginalne, ale wykorzystałam stare obszycie góry kieszeni.
Obrębiłam wszystkie kawaki, przyszyłam kieszenie i cała zadowolona spięłam nogawki. Tak się rozpędziłam, że zszyłam tył z tyłem i przód z przodem, pojechałam po całości i nawet mnie nie zastanowiło, że nie powstały dwie nogawki tylko bardziej coś w rodzaju przodu i tyłu spódnicy. Zorientowałam się po niewczasie i musiałam wszystko pruć. A miałam malo miejsca na szwy, w dodatku materiał okazał się słaby - w końcu w swoim poprzednim spodniowym wcieleniu też się przecierał. Zszyłam nogawki jak trzeba, ale musiałam głębiej jechać na szwach, żeby materiał nie puścił. W jednym miejscu niestety pękł, musiałam zacerować.
Szycie tych spodni przeszło całe pod znakiem prucia. Na początku wycięłam za wąski pasek. Miał mieć docelowo jakies 3 cm szerokośi a mój, złożony na pół, ale jeszcze nie zszyty, miał 3 i pół. Malo, a na domiar złego krzywo go złożyłam i w jednym miejscu zrobiło się jeszcze wężej. Chciałam znowu go zszyc, żeby w tunel włożyć gumkę, a tu się wszystko rozpruwało. W końcu włożyłam gumkę, miałam taką szeroką trzycentymetrową i musiałam ją obciąć na dwa i pół centymetra, bo nie przechodziła. Tunel był zszyty byle jak, ale pocieszyłam się, że jak przyszyję go do góry spodni, to jednocześnie go dobrze zaszyję. No i gucio, zmarszył się (bo gumka była już w środku) i nie udało mi się go równo przypiąć. Znowu zrobiłam ten sam bład, co poprzednio - nie załapałam maszyną wszystkich warstw materiału i pojawiły się pęknięcia. Musiałam odpruć pasek, który już się do niczego nie nadawał. Co gorsza, podczas odpruwania znowu pękł materiał, tym razem na tyle spodni. w końvu nic dziwnego, materiał wyjściowy był już osłabiony, a ja go tak wymęczyłam. Na szczęście, nie wyrzuciłam wszystkich reszteki i udało mi się wycią nowy pasek. Materiału było mało i musiałam sztukować pasek z trzech części. Zrobiłam szerszy pasek, taki na cztery albo pięć centymetrów po złożeniu. Zszyłam go bez problemu, ale postanowiłam zmienić taktykę i nie wciągnęłam gumki od razu, ale najpierw przyszyłam pasek do góry spodni, zostawiając otwarte szwy z przodu (tam gdzie z założenia miał być bezgumkowy kawałek paska). Dopiero potem, już do całości, wciągnęłam gumkę. tak bylo znacznie prościej.
Nie wciągnęłam gumek w nogawki, tylko je podwinęłam i obszyłam. Później postanowiłam ostębnować po wierzchu zewnętrzne szwy nogawek - głupio, że już po podszyciu dołu, bo się zrobiła buła. I w ogóle nie wiem, czy to był dobry pomysł, bo teraz brzegi bardzo odstają. Na płasko jest dobrze, ale przy noszeniu bardzo to widać.
Naszyłam jeszcze łatkę na przetarcie z tyłu.
Po uszyciu spodnie wyglądały tak:
Po przymierzeniu spodnie okazały się za długie o kilka centymetrów.
Skróciłam je i coś mnie podkusiło, żeby jeszcze raz przetębnować szwy boczne. Znowu, na płasko wyglądało idealnie a i tak odstają. W dodatku przy podszyciu dołu stębnówka tworzy dodatkoą grubą warstwę, trudno, już nie będę tego poprawiać, ewentualnie przy przedłużaniu (odwijaniu dołu) w przyszłości.
Komentarze
Prześlij komentarz